Strona głównaBLOGPoradyPrzedsiębiorca ForeverBLOG do wykorzystania ale trzeba przepisać ze starej aloetechTeNaBl5 mitów na temat postu i cenny wykład fachowca Dr Ewy Dąbrowskiej
Wszyscy wiedzą, że aby być zdrowym należy musowo jeść. Bez ciągłego jedzenia ponoć umrzemy albo co najmniej rozchorujemy. Tego uczą w szkołach już od maleńkości, a w domach bywa jeszcze gorzej, bo niektóre dzieci są wręcz bite aby jadły, albo dla odmiany przekupywane argumentem emocjonalnym typu ” teraz łyżeczkę za mamusię, teraz za tatusia”. Niemal nikt jednak nie wie, że aby być jeszcze zdrowszym niż przeciętny zdrowy czyli super-hiper i całkowicie przewlekle zdrowym trzeba… pościć. Przynajmniej od czasu do czasu.
Dlaczego tak to natura zaprojektowała?
Post jest jak reset dla komputera. Gdy obciążamy nasz komputer, to w końcu zaczyna on pracować mniej wydajnie, zacina się, muli, gubi dane aż w końcu „choruje” czyli odmawia posłuszeństwa i… zawiesza się na amen. Dalej ani rusz. Nie pomaga program naprawczy, wyłączenie zbędnych programów, nie pomaga antywirus, nie pomaga nic. Jednak my wiemy, że możemy łatwo przywrócić maszynie początkową wydajność. Do komputera mamy dołączoną instrukcję obsługi, w której wyjaśniono, iż w takich wypadkach należy zrobić reset (reboot) – wyłączyć maszynę i na nowo ją włączyć przywracając tym początkowe parametry i prawidłową pracę systemu. Naciskamy guziczek i po krzyku.
Do naszej prywatnej osobistej maszyny otrzymanej od Stwórcy jaką jest nasz własny organizm – instrukcji obsługi nie był on uprzejmy przy narodzeniu dołączyć. Nie rodzimy się z przypiętą do dużego palca u stopy karteczką z objaśnieniami. Guziczka magicznego również brak. Jak zatem tą nieskończenie doskonałą maszynerię przywrócić do normy gdy się coś zawiesi lub zaczyna szwankować? Jedyne co nam przychodzi do głowy – lekarz! Tak, ten na pewno nam coś zaradzi, spędził długie lata na studiowaniu maszynerii, więc kto jak kto, ale ten na pewno wie jak feler naprawić. Zatem idziemy do lekarza, bierzemy jakieś chemikalia dla niepoznaki nazwane „lekami” i zamiast powrotu do stanu poprzedniego (a był nim stan idealnego zdrowia, bo przecież urodziliśmy się perfekcyjnie zdrowi) mamy co? Bingo: kolejne komplikacje, coś się niby tymi chemikaliami naprawiło, ale coś innego przy okazji popsuło. Na ulotce każdego „leku” wypisana jest co prawda cała litania skutków ubocznych, ale raczej każdy z nas ma nadzieję, że u niego akurat żadne nie wystąpią. Nie jest tak?
Rzecz jasna przeciętny lekarz na temat resetu systemu przy pomocy postu nie uczy się na studiach. To nie byłoby poważne. Wyobraźcie sobie fachowca od komputera, który przychodzi do Waszego domu i wysłuchawszy utyskiwań typu „panie kochany, zawiesił się kompletnie, niech pan sprawdzi co tam jest i zrobi coś z tym, byle szybko na litość boską, bo ja mam tu tyle roboty, instrukcji obsługi nikt nie zna, a mnie komputer sprawny na gwałt potrzebny jest” itd., fachowiec po prostu zamiast pytać co takiego robiliście, jakie uruchamialiście programy i gdzie klikaliście, to podchodzi do biurka, naciska dwa razy guzik na obudowie komputera i mówi: „a wie pan, nieważne co się stało, bo co by to nie było, to teraz już będzie z powrotem chodził jak nowy„. Przypuszczam, że większość z nas odmówiłaby zapłaty temu fachowcowi. Mało tego – większość fachowców potraciłaby robotę, skoro sami już wiedzielibyśmy co trzeba zrobić i że to takie proste.
Podobnie z lekarzami – gdyby uczono ich o leczeniu postem, gdyby z wiedzy na temat postu należałoby w szkole pisać egzaminy, gdyby wiedza ta była powszechnie obecna w mediach, to większość ludzi sama wiedziałaby jak przywrócić równowagę systemu i horda lekarzy wraz z wysysającym górę pieniędzy z naszych kieszeni NFZ-em, wiecznie obłożonymi do granic możliwości szpitalami, rocznymi i więcej kolejkami do specjalistów i zatłoczonymi przychodniami przestałaby być potrzebna. Nawet politycy zwyczajowo obiecujący przed wyborami „bezpłatną służbę zdrowia dla każdego” wzbudzaliby jedynie pełen politowania śmiech. Zawaliłby się cały system! System, który z nas żyje, z naszej niewiedzy żyje konkretnie rzecz biorąc. Swoją niewiedzą dokarmiamy ten system.
demoty
Wydaje nam się, że nasz organizm jest jak pralka czy samochód – używany traci na wartości, zużywa się, psują mu się z czasem różne części i wymaga fachowca bo samo się nie naprawi. Ale nasz organizm w przeciwieństwie do pralki jest ŻYWY. Jest częścią natury i podlega jej prawom i wyznaczonym przez Nią mechanizmom. I doskonale umie się „naprawiać” sam! My w genach mamy przecież nie tylko zapisany kolor oczu czy włosów, ale też wszystkie parametry zdrowia: jakie mamy mieć prawidłowe ciśnienie, jaki cholesterol prawidłowy, jaką prawidłową błonę wyścielającą jelita, jak prawidłowo funkcjonujące wszelkie inne narządy, zdrowe piersi czy prostaty – wszystko! Całe zdrowie! Te wszystkie dane zapisane są w systemie, tylko należy je odkopać spod tej sterty śmieci jaką nawrzucaliśmy do swojego ciała, umysłu i ducha całymi latami i która spowodowała, że system zaczął wysyłać sygnały ostrzegawcze i nadal rozpaczliwie szuka wyjścia – jak do jasnej ciasnej utrzymać to wszystko przy życiu, bo na ŻYCIE jest zaprogramowany. A odkopać się spod śmieci można właśnie poprzez post. Wtedy do głosu dochodzi Matka Natura i zaczyna robić według swoich reguł w końcu porządki z tym bałaganem. A są to reguły z którymi się nie dyskutuje. Sprząta, naprawia, zamienia stare na nowe, przywraca wszystko tak jak było to początkowo zapisane przy naszym narodzeniu w „bazie danych”, czyli w naszym DNA. Masz, dzieciaku, ciesz się z powrotem zdrowiem jakie Ci na początku dałam i żeby mi to było ostatni raz!
Całe szczęście są lekarze, którzy tą wiedzę posiadają, praktykują i dzielą się nią z tak zwanymi zwykłymi ludźmi. W Polsce takim lekarzem jest Dr Ewa Dąbrowska (autorka postu owocowo-warzywnego zwanego postem Daniela), Dr Kinga Roszkowska Wiśniewska (autorka jedynej bodaj w Polsce książki o charakterze naukowym na temat postów „Rewitalizacja i długowieczność”). W USA takim lekarzem (jednym z wielu!) jest Joel Fuhrman, autor książki „Fasting and Eating for Health”.
Wiedza na temat postu jest prastara, aczkolwiek na przestrzeni dziejów została mocno zniekształcona, wchłonięta przez systemy wierzeń religijnych jako ich część (związana np. z koniecznym według tych systemów umartwianiem, pokutą itp.) i… teraz mamy to co mamy. Mitów i obaw narosłych wokół postu mamy co niemiara.
Oto niektóre z nich.
1. Post to akt religijny, a ja religijny nie jestem to nie będę pościł.
W wielu systemach wierzeń funkcjonuje post. Jezus pościł na pustyni przez 40 dni, muzułmanie poszczą przez miesiąc od wschodu do zachodu słońca (Ramadan), w kulturze żydowskiej pości się między innymi w święto Jom Kippur (Dzień Pojednania), również w buddyzmie i hinduizmie post jest integralną częścią praktyk religijnych.
Nie oznacza to jednak, że post jest jedynie aktem religijnym. To dla naszego umysłu nim jest. Dla naszego ciała post jest stanem fizjologicznym – jest i pozostanie nim, bez względu na przekonania bytujące aktualnie w umyśle. Dlatego bez względu na to czy ktoś jest religijny czy nie – ciało zareaguje tak samo na post, ponieważ zostało ono stworzone przez naturę, nie przez umysł, zatem podlega prawom natury i nie dopisuje do tego żadnej ideologii. Post po prostu sobie jest. I zawsze działa tak jak ma działać. Czy wierzysz w Boga, Allacha, Latającego Potwora Spaghetti (naprawdę jest taki kościół) czy też w nic. Natura drwi sobie z bytujących w naszym umyśle przekonań. To człowiek nadał postom znaczenie religijne, a nie natura.
2. Post oznacza powstrzymanie się od spożywania mięsa
Zwyczajowo post oznacza jedynie powstrzymanie się (najczęściej tylko na 1 dzień) od spożywania mięsa. Post leczniczy to całkowicie co innego. Nie jeść mięsa choćby przez 1 dzień z pewnością przyniesie zdrowotne korzyści (do Twojego wnętrza w tym dniu nie trafi pokarm ulegający wewnątrz Ciebie procesom gnilnym). Jednak jeśli celem jest odzyskanie zdrowia (przywrócenie homeostazy, równowagi, parametrów wyjściowych systemu) to niestety nie wystarczy. Ani samo odstawienie mięsa, bo to za mało, ani tylko przez 1 bezmięsny dzień, bo to za krótko.
3. Post to głodówka, powoduje wyniszczenie organizmu
W czasie postu również można jeść do syta (np. postu warzywno-owocowego), ponadto prawidłowo odbyty post nie tylko NIE wyniszcza, ale wręcz przeciwnie – regeneruje, witalizuje i odmładza. Dostajemy też od naszych zregenerowanych mitochondriów tony energii i to takiej, że niech się schowa kawa czy Red Bull.
Poza tym to wcale nie jest tak, że organizm nic nie je. Jest to wbudowany w nas mechanizm naprawczy podarowany nam przez mądrą Matkę Naturę. Podczas postu organizm nie otrzymując pożywienia z zewnątrz przełącza się na odżywianie endogenne (wewnętrzne): „zjada” więc tkankę tłuszczową, złogi, zwyrodnienia, guzy, polipy itd. Korzystając z okazji, iż ma chwilę wytchnienia i nie musi większości swojej energii przeznaczać na przetwarzanie tego co do środka wrzucamy – robi „wielkie sprzątanie”: do krwi uwalniają się poutykane tu i tam całymi latami wszelakie toksyny (pestycydy, leki, niepożądane chemikalia i inne śmieci), co powoduje pogorszenie samopoczucia (bóle głowy, objawy grypopodobne, osłabienie, senność). Stąd bierze się mit, że post osłabia organizm. Owszem, ale jedynie na kilka dni. Musi być przez jakiś czas gorzej, aby potem było lepiej. Jednocześnie bowiem ze sprzątaniem, ustrój organizuje sobie wielki plac budowy: to co stare, zużyte lub niepotrzebne zostaje usunięte i zastąpione przez nowe, zregenerowane, odmłodzone. Jak to mówią – aby zrobić gruntowne porządki najpierw należy zrobić porządny bałagan. ;)
4. Boję się postu, bo uczucia głodu nie jestem w stanie znieść
I tutaj mądra Matka Natura przychodzi nam z pomocą. Nasz ośrodek głodu umiejscowiony w podwzgórzu wyłącza się fizjologicznie gdy nie są dostarczane żadne wysokoodżywcze pokarmy, a dowóz kalorii jest mniejszy niż 800 kcal na dobę. Gdy to już nastąpi (po ok. dwóch dobach) – nie chce się jeść. Tak po prostu. :)
Być może mechanizm ten został w nas przez naturę wbudowany, aby uchronić nas przed spowodowanym uczuciem głodu cierpieniem np. w czasie nieurodzaju, suszy, na przednówku itd. Wystarczy jednak np. polać naszą postną sałatkę łyżeczką oliwy aby organizm spostrzegł, że „wróciła obfitość” (mamy znowu dostęp do pokarmów wysokoodżywczych) i by nasz wewnętrzny „termostat” w podwzgórzu został przestawiony z powrotem na standardowe zapotrzebowanie 2000 kcal, czyli… pojawia się znajome ssanie w żołądku. I znowu chodzimy głodni, a do tego przerwaliśmy odżywianie wewnętrzne będące istotą postu.
Dlatego niesłychanie ważna jest konsekwencja gdy już raz podejmiemy decyzję o tym, że chcemy pościć. Nota bene to dlatego na „dietach odchudzających” typu 1000 kalorii (czy 1200 czy 1500 – to bez znaczenia) ludzie chodzą zazwyczaj wściekli i głodni: dowóz kalorii jest zbyt mały aby człowieka nasycić, a zbyt duży (i do tego w części pochodzący od pokarmów wysokoodżywczych) by włączyło się odżywianie endogenne, a dopiero ono skutkuje wyłączeniem ośrodka głodu w podwzgórzu.
5. Post dłuższy niż jeden dzień musi być tylko pod okiem lekarza
Post to nie to samo co głodówka. Są różne rodzaje postu: post wodny (o samej wodzie), post o chlebie i wodzie, post sokowy (świeżo wyciskane soki), post warzywno-owocowy. Ten ostatni jest na tyle bezpieczny, przyjemny i łatwy do wykonania, iż można go zrobić samemu w domu (rzecz jasna jeśli nie bierzesz stale jakichś lekarstw na receptę i nie musisz być pod opieką lekarza non stop). W pozostałych rodzajach postu wskazana jest opieka fastoterapeuty albo przynajmniej lekarza mającego pojęcie o mechanizmie postu. Bardzo ważne bowiem jest również zakończenie postu i wychodzenie z niego. Ponadto chodzi też o tempo w jakim zachodzą przemiany: najłagodniej dzieje się to podczas postu warzywno-owocowego, najbardziej burzliwie podczas postu wodnego lub sokowego (czasem szybkie uwalnianie się toksyn może być dla nas niebezpieczne, stąd zalecenia by wspomagać się wtedy lewatywami przyspieszającymi eliminację toksyn i odpadów). Wyniki osiąga się bardzo podobne, więc tak naprawdę post warzywno-owocowy da te same rezultaty co np. sokowy, choć może potrwać to dłużej, bo działanie ma łagodniejsze, ale za to jest po prostu przyjemniejszy.
Na poście warzywno-owocowym można jeść do syta, choć jemy jedynie warzywa i niektóre owoce. Trwa on od 1 do 6 tygodni (okres 40 dni jest zresztą maksymalny dla każdego rodzaju postu). Ten post polecić można każdemu, ma niewiele przeciwwskazań (ciąża, karmienie, wiek dziecięcy i pokwitania, ciężka niewydolność organów wewnętrznych, ciężka depresja, stany po przeszczepie, krańcowe wyniszczenie organizmu chorobą np. nowotworową, gruźlicą czy inną).
Głos oddaję teraz pani doktor Ewie Dąbrowskiej, autorce postu owocowo-warzywnego która cierpliwie tłumaczy skąd się biorą choroby degeneracyjne, jakie mechanizmy (i dlaczego) uruchamia post. Podaje też przykłady ze swojej długoletniej praktyki oraz praktyki innych ośrodków ( m.in. w Rosji i Niemczech) leczących pacjentów postem. Wyjaśnia co wolno jeść podczas tego postu a czego nie. Jak często i jak długo powinniśmy pościć aby zagwarantować sobie pełnię zdrowia i długowieczność? I jak odżywiać się po zakończeniu postu aby do końca naszego (ponadprzeciętnie długiego!) życia być przewlekle zdrowym.
Wykład trwa 3 godziny (2 filmy po ok. 1,5 godz. każdy).
Linki do wykladow
http://youtu.be/VFN3dU81lGg
http://youtu.be/xt-FnTy9ATY
Autor, Marlena Bhandari
zodlo, http://www.akademiawitalnosci.pl/
czytano: 7598 razy
autor:
data dodania: 2013-11-21 23:43:35
Zbuduj firmę, którą odziedziczą Twoje dzieci, Być może od razu zaczniesz prowadzić swój własny biznes Forever. Współpraca z FLP umożliwi Ci prowadzenie własnej niezależnej działalności biznesowej, pozwalającej bezkonfliktowo łączyć życie zawodowe i rodzinne. Rozpoczynając współpracę z Forever nic nie ryzykujesz, nie inwestujesz finansowo i nie podejmujesz ryzykownych zobowiązań. Połączyliśmy życie prywatne z pracą bo jak się okazało - jest to przyszłość jeżeli chodzi o biznes. Zobacz link Kariera - https://www.aloetech.pl/kategorie/KARIERA